
Ratowanie miniaturki stało się priorytetem ostatnich kilku miesięcy. Problemy zaczęły się praktycznie po zakupie. Zmarniała, pomarszczyła się i zgubiła kwiaty 🙁 Jednak po długim i męczącym wysiłku … udało się.
Miniaturowe storczyki … wszędzie piszą, że uprawia się je w podobny sposób jak popularnego Phalaenopsisa, jednak po kilku miesiącach muszę przyznać, że miniaturka wymaga częstszego podlewania. Moje maleństwo było w sphagnum, które utrzymuje wilgoć znacznie dłużej niż podłoże z kory, dlatego wydłużyłam okres pomiędzy kolejnymi podlaniami, co okazało się błędem.
Pierwszym niepokojącym sygnałem był pomarszczony liść. Początkowo uznałam to za oznakę starzenia się storczyka i zbagatelizowałam ten istotny w późniejszym czasie fakt. Szukać przyczyn zaczęłam, gdy marnieć zaczął kolejny liść a za nim następne 🙁 Kondycja storczyka pogorszyła się, zmatowiał stał się wiotki i suchy. Dlatego musiałam szybko zareagować.
Pierwszym etapem ratowania miniaturki było wyciągnięcie storczyka ze sphagnum i sprawdzenie korzeni. Ich stan okazał się nie najlepszy, większość musiałam przyciąć. Po dokładnych oględzinach, miniaturowy storczyk powędrował do nowego podłoża z kory. W tym stanie przetrwał zimę a z początkiem wiosny wypuścił nowy listek i korzenie.
Myślę, że teraz będzie zdrowo rósł i pięknie kwitł.