Długo nie mogłam przeboleć straty storczyków. Zostało mi dosłownie „kilka” sztuk. Przez to całe zamieszanie mój entuzjazm zgasł, a sił do dalszej pracy – brak. Gdyby nie jeden mały promyczek nadziei, który tlił się w jednym storczyku dałabym sobie spokój z blogiem.
Pamiętacie jak Wam mówiłam, że storczyki, to kwiaty, które wymagają od nas dużo cierpliwości? Moje wystawiły mnie na ciężką próbę. Poległam, poddałam się. Trudno, pomyślałam, że czas zakończyć pisanie na blogu, bo co tu pisać. Storczyków brak, nadziei brak i tematów brak. W natłoku spraw i obowiązków zapomniałam na chwilę o swoich niepowodzeniach. Potrzebowałam chwili, dlatego dałam sobie czas. Nie wiedziałam na co, na lepsze czasy, które miały przynieść nowe, lepsze możliwość? Czekając, zapomniałam, jak te piękne rośliny potrafią zaskoczyć.
To nie jest zwykły blog o storczykach
Nie piszę iście encyklopedycznej wiedzy na temat storczyków. Nie jestem również 100% znawcą w tej materii. To co Wam przedstawiam i opisuję jest moim pamiętnikiem, moją instrukcją do świata storczyków. Nie każdy musi się z nią zgadzać i akceptować informacji w niej zawartych. Oczywiście popełniam błędy. Te ostatnie kosztowały mnie sporo nerwów, jednak nie mogę powiedzieć, że poddałam się bez walki. Moje zmaganie wyssały ze mnie energię, której do niedawna miałam aż nadto. Cieszę się, że czytacie moje wpisy. Jest mi niezmierni miło, gdy czytam, że niektórym z Was pomogłam. Naprawdę takie informacje dają mi przysłowiowego „kopa”
Zazdrość
Nie ma nic złego w zazdrości, prawda? Skoro już to powiedziałam, to muszę się Wam do czegoś przyznać. Zazdroszczę Wam kwiatów. AAAAAAAAAA, powiedziałam to! 🙂 Wasze storczyki są PIĘKNE. Sukcesy wielu z Was, są naprawdę oszałamiające. Jestem pewna, że tak piękne storczyki kosztowały wiele wysiłku. Cieszę, że dzielicie się ze mną swoją kolekcją. Mówiłam już Wam, że macie Piękne storczyki? Powiem to jeszcze wiele razy, bo naprawdę jest się czym chwalić.
No, no rozpisałam się jak nigdy. Pewnie zastanawiacie się dlaczego? Szczerość. Otrzymałam wiele wiadomości, które nie były przyjemne. Wiele cierpkich słów doprowadziło mnie do miejsca, w którym nie chciałam nigdy się znaleźć. I to dołożyło kamyczek, który przechylił szale goryczy.
Mimo mojej nieobecności blog cieszy się popularnością. Odwiedzacie go, czytacie i to mi naprawdę daje dużą satysfakcję. Dlatego postanowiłam dalej go prowadzić. Przepraszam za moją długą nieobecność i obiecuję, że będę się z Wami dzielić nie tylko sukcesami ale i porażkami, które ostatnio mi towarzyszą.
Chciałabym Wam jeszcze podziękować za mój „facebookowy” profil, który mimo mojej nieobecności żyje, rośnie, rozwija się. Pojawiają się nowe osoby, które chciałabym serdecznie przywitać.
OK. Napisałam co mi leżało na „wątrobie” i idę szykować dla Was kolejny wpis o mojej niespodziance, którą dostałam od jednej takiej…. „orchidei”